sobota, 28 marca 2015

Rozdział 1 - Autumn leaves are falling already

 Lato przeminęło. Pierwsze liście już pożółkły. W mieście Aquacorde odbywały się pokazy pokemon. Wśród tłumów widzów była także Shayna ze swoim szarym Eevee'm.
Cztery lata temu na wakacjach w Kanto Shayna znalazła nieprzytomnego Eevee'go. Od zawsze chciała posiadać własnego pokemona, a teraz posiadała pokemona mogącego zamienić się w aż 8 ewolucji. Mimo to Eevee do tej pory nie ewoluował.  W czasie treningów polubiła gimnastykę i stała się jedną z najlepiej wysportowanych osób w mieście.  Aby ewoluować Eevee Shayna postanowiła wyruszyć w podróż.
Dzisiaj właśnie nadszedł dzień odbierania starterów. Profesor Sycamore powiedział, że po skończeniu drugiego dnia pokazów będzie wręczać startery, toteż Shayna czekała z niecierpliwością. Na arenie walczyła właśnie trenerka z Johto przeciwko Trenerowi z Sinnoh. Trenerka walczyła Quilavą oraz Espurrem przeciwko Shieldonowi i Misdreavusowi. Shayna żałowała, że już nie ma pokedexa, mogłaby wtedy znać dużo informacji o pokemonach na arenie. Wyglądało na to, że trenerka wygra. Po skończonej walce, którą istotnie wygrała trenerka nadeszła kolej na koleje 7. Dopiero gdy słońce już zachodziło pokazy na ten dzień się skończyły. Shayna zeszła z widowni i pobiegła z Eeveem do domu. Miała już swoją torbę przygotowaną do podróży. Chciała od razu po odebraniu startera wyruszyć w podróż. Wbiegła do domu i wzniecając huragan swoim biegiem przeleciała przez kuchnię krzycząc;
- Cześć mamo! Gdzie tata?! - i pobiegła do swojego pokoju. Przebrała się w swoją ulubioną tunikę i czarne leginsy, założyła swoje rolko-buty i zjechała na siedząco po barierce schodów. O dziwo Eevee cały czas za nią nadążał. W końcu już od kilku lat musiał za nią nadążać, więc nabrał w tym wprawy.
- Tata jest w przystani, wstąp do niego, na pewno będzie chciał się z Tobą pożegnać... Przygotowałam coś dla ciebie. - zaczęła mówić i wkładać w ręce "naelektryzowanej" euforią córce pakunki- Ciastka z kawałkami czekolady, cukierki dla Eevee i twojego startera, Szarlotka.... I to. - powiedziała wsadzając do kieszonki tuniki Shay małą paczuszkę. - Użyj tego gdy nie będziesz wiedziała, co zrobić. Jest to twoja nadzieja. - tu się trochę zatrzymała, po czym pomogła wsadzić córce wszystkie smakołyki do torby, w której były już ubrania, śpiwór i rozkładany namiot. Ledwo dopięła swoją torbę i pożegnała się z mamą.
 Uderzyła piętą w bruk jednym i drugim butem i z podeszew wysunęły się jej kółka. Był to najwspanialszy prezent, jaki w życiu dostała. Buty wyglądały jak normalne i sznurowane ale miały wysoką podeszwę, z której wysuwały się kołka w aluminiowych wstawkach. Dostała je latem, kiedy odwiedziła swojego wujka w Hoenn. Był to jej ulubiony środek transportu.
Ruszyła w szybkim tempie przez oświetlane ostatnimi promieniami słońca miasto kanałów, a przynajmniej tak je nazywali turyści. Z wyuczoną gracją wymijała ludzi, żeby nikogo nie potrącić, ale rzadko jej to wychodziło. Gdy już dojechała do przystani znów uderzyła piętami, aby schować kółka i ruszyła biegiem w stronę błękitno-białej żaglówki taty. Jednym skokiem, wzbiła się w powietrze i robiąc salto wylądowała na statku.
- Witaj Shey- powiedział tata rozkładając ręce, żeby przytulić swoją jedyną córkę. W drzwiach kajuty pojawił się Umbreon taty niosąc w pyszczku pałeczkę z zawieszoną na niej srebrną obrączką - A właśnie, przygotowałem coś dla ciebie. Dzięki Umbreon - rzekł do pokemona biorąc z jego pyszczka prezent i wręczył go córce - Mam nadzieję, że pomoże ci to odnieść sukces. Dzięki niej odkryjesz w sobie nowy talent. A ta bransoletka... Sama się przekonasz. A teraz idź, bo ci wszystkie startery znikną - przytulił swoją córkę i włożył jej na prawą rękę bransoletę. Eevee'mu dał jagodę i przytulił jeszcze raz córkę. - Będziesz ze mnie dumny tato, obiecuję! - uściskała go i skoczyła na pomost - Chodź Eevee, na nas już czas! - Eevee pożegnał się z Umbreonem i skoczył za swoją trenerką. Ta tylko wysunęła kółka i ruszyła w podróż. A jej tata stał na statku z Umbreonem patrząc na odjeżdżającą w wielkiej prędkości córkę.
~~~~~~*~~~~~~
Już miałam wchodzić, gdy zobaczyłam biegnącego w tą stronę Crisa. Od razu widać po nim było, że też chce odebrać startera, dlatego posłałam mu wrogie spojrzenie i wbiegłam z Eevee do laboratorium profesora Sycamore. Znalazłam go w oszklonej hali, gdzie znajdował się mały park dla pokemonów. - Profesorze! Przyszłam odebrać startera i pokedex!  krzyknęłam wbiegając do parku.
- O, witaj Shey. Witaj Eevee. Dobrze, chodźcie wszyscy! - przywitał się ze mną i z kieszeni swojego fartucha wyjął błękitny ze srebrnymi akcentami pokedex. Oczy aż mi się zaświeciły. Wzięłam pokedex w rękę i przyjżałam mu się dokładnie. Był bardzo ładny. Zza fontanny przybiegło 6 pokemonów - Masz duże szczęście, ponieważ zgłosiło się do mnie wiele trenerów i musiałem poprosić profesor Juniper o pomoc w dostarczeniu starterów, dlatego też możesz wybrać startera spośród starterów z Unovy i Kalos. Oto i one - wskazał ręką na ganiające się wraz z Eevee'm pokemony. Przykucnęłam i wtedy z torby wypadła mi pałeczka, którą dostałam od taty. Przyjrzałam się jej dokładnie i jakoś tak przełożyłam między palcami. Jeden z bawiących pokemonów zbliżył i się i powąchał pałeczki. Zakręciłam jeszcze raz, ale trochę inaczej. - Fok-ko!- zapiszczał zachwycony. Złapał w pyszczek kijek i uciekł z nim - Ej!- krzyknęłam, ale gdy zobaczyłam, co chce zrobić, zaśmiałam się. Pokemon próbował podrzucić pałeczkę, aby też się obróciła, ale mu to średnio wyszło i pałeczka spadła mu na głowę. - Fokk! - zapiszczał z bólu i popatrzył na mnie troszkę żałosnym wzrokiem. Wzięłam go na ręce i się zapytałam - Chcesz iść ze mną? - A ten zapiszczał z uśmiechem w odpowiedzi twierdzącej - Profesorze, wybieram jego. -
- To Fennekin. Zresztą, zeskanuj go swoim pokedexem - też fakt! zapomniała o pokedexie! Nakierowałam go na pokemona;

Fennekin - ognisty pokemon-lis. Jego wielkie uszy mają za zadanie ochładzanie organizmu, przez co ich temperatura może osiągać nawet 200 °C. Ten pokemon bardzo stara się pomóc swojemu trenerowi, bywa także wybuchowy.
Potem zwróciłam się do Fennekina - Nazwę cię Fokko, pasuje ci?- pokemon się uśmiechnął -Dziękuję profesorze za wszystko.. - wtedy zobaczyłam, że w trakcie zapoznawania się z Fennekinem przyszedł Cris i wybrał jako swojego startera Tepiga. Wybiegłam przed laboratorium i już miałam ruszyć na zachód, gdy dogonił mnie Cris i złapał ręką za ramię. Odskoczyłam zaskoczona. - Eee, wiesz... Czy nadal jesteś zła na to, co się WTEDY stało? - popatrzył mi prosto w oczy, a ja wtedy coś poczułam. Odwróciłam wzrok od niego - Zastanowię się. Żegnaj. - ruszyłam przed siebie wysuwając kółka. On tylko za mną krzyknął - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy! - ale ja się dziwnie czułam. Myślałam już o nim inaczej. Co to za uczucie? Czułam, że zaczerwieniły mi się policzki. Ale nie mogłam o tym myśleć musiałam się skupić na swojej podróży - Fokko, Eevee ruszamy!

// Witam wszystkich czytelników :3 Rozdział miał być wczoraj, ale coś kliknęłam i mi się wszystko usunęło xP Rozdział swoją długością nie powala, ale nie chcę wszystkiego w jednym rozdziale zdradzać. Obiecuję, że w tym miesiącu kolejny rozdział się pojawi! Miłego czytania!

2 komentarze:

  1. Początek wali trochę po oczach, chodzi o za dużo razy użyte słowo, a w zasadzie to chyba dwa słowa :P. Shayna miała niezłe szczęście 6 pokemonów do wybrania, ale jako, że jest dziewczyną to można było się domyślać, że wybierze chyba najładniejszego - Fennekin. Nazywanie pokemonów to chyba dobry sposób na polepszenie relacji :D, Ciekawy chłopak ten Cris przyznam, że ta końcówka zaintrygowała mnie i mam ochotę czytać dalej. Krótki ale dobry ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cris, ciekawe kim on jest, coraz bardziej mnie intryguje twoja opowieść :D.
    Fenekin dobry wybór, chyba muszę zagrać w 6 generację pokemon, bo nie mogę się przekonać do pokemonów, które tam są. A raczej do nowego wróżkowego typu. Sylveon jako jeden z nielicznych mnie przekonuję, choć jest różowy XD. Ogólnie zaczyna się akcja, biorę się za następny :D

    OdpowiedzUsuń