- Czy czegoś sobie pani życzy?- powiedział ktoś za moimi plecami. Wystraszyłam się okropnie, bo nie słyszałam, żeby ktoś tu przychodził. Aaaa! Nakryli mnie! Wygięłam się pod dziwnym kątem w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu. Tracąc równowagę zaczęłam machać rękami, ale nic to nie dało. Z wielkim krzykiem i przerażeniem zaczęłam spadać w dół.
- Togetic, użyj Latania! - krzyknął jakiś chłopak, ale w tej prędkości nie udało mi się zobaczyć nic, oprócz białej plamy, lecącej w moim kierunku z wielką prędkością. Krzyknęłam krótko, gdy jakiś pokemon złapał mnie i delikatnie ze mną pofrunął. Otworzyłam zaciśnięte oczy i ujrzałam białego pokemona z czerwono-niebieskimi wzorkami. Zeskanowałabym go pokedexem, gdybym go miała. Co tu się do cholery dzieje? Spojrzałam w dół i ujrzałam dwóch chłopaków w moim wieku tak na oko i dwa pokemony obok nich. Oboje się na mnie patrzyli z uśmiechami, ale patrzyli się na mnie inaczej, niż wszyscy inni. Wkurzyła mnie ta sytuacja. Pokemon wielki nie był, toteż pod jego brzuchem zderzyłam obie pięty wysuwając kółka i z niego zeskoczyłam. Tak, zeskoczyłam z 10 metrów. Rozłożyłam ręce tak szeroko, jak tylko dałam radę i sobie uświadomiłam, co głupiego zrobiłam. Wystraszyłam się, ale nie będę się przed nimi ośmieszać, co to to nie! Zaczęłam myśleć nad swoim położeniem i odkryłam, jak mogę wyjść z tego w jednym kawałku. złączyłam nogi, ręce do boków i ruszyłam z dwukrotną prędkością w stronę ziemi. Ale nie pod kątem prostym. Nie wiem jak, ale ten biały pokemon chyba zrozumiał moje zamiary, bo leciał koło mojego ramienia. Uśmiechnęłam się do niego zadziornie skupiając się na zbliżającej się ziemi "Jeśli mnie słyszysz, złap mnie teraz!" krzyknęłam w umyśle i zmieniłam pozycję z "lecący meteoryt" na "lądujący Ducklett" . Poczułam, jak pokemon łapie mnie za bluzkę (o zgrozo, niech się nie podrze!) i próbuje zwolnić lot. Nieco mu się udało. Było kilkadziesiąt centymetrów do ziemi, gdy usłyszałam czyjś krzyk "Nie!", ale nie zwracałam na to uwagi. Wtedy skupiłam całą swoją siłę w nogach i z wielką prędkością wylądowałam, ale nie stanęłam w miejscu. Lądowałam jak samolot. Ach, ta prędkość! Czułam się sobą. Nogi bolały (wręcz parzyły) ale wytrzymałam i obróciłam głowę zadziornie uśmiechając się do tego stworka, który nadal próbował hamować. Sorry, ale ja nie mam zamiaru się zatrzymywać! Zrobiłam dwa piruety i podjechałam do tych chłopaków mając sytuację pod kontrolą.
- Gdzie jestem, czemu tu jestem, jak długo tu jestem, gdzie są moje pokemony i kim wy do diabła jesteście?- patrzyłam na nich trochę groźnie, bywa.
- Bo, no wiesz... - zaczął wyższy - Od kilku dni dało się słychać długie wycie pokemona, którego nigdy wcześniej nie słyszeliśmy. Poszliśmy sprawdzić co to jest. Znaleźliśmy ciebie - tu się zaczerwienił - oraz twoje pokemony. Okazało się, że to twój Fennekin tak wył. Przynieśliśmy cię do domu. To było sześć dni temu. - odwrócił zaczerwieniony wzrok. O co im chodzi? Sześć dni? Zaniemówiłam. Spojrzałam na tego białego pokemona, pytając w myślach, gdzie są moje pokemony. Poleciał do przodu a ja za nim - Super dzięki za info!- krzyknęłam do chłopaków i ruszyłam z wielką prędkością za białym nadal nieznanym mi pokemonem. Objechałam cały budynek dookoła i znalazłam się w ogrodzie, który przypominał mi ogród profesora Sycamore. Jednak pokemon się nie zatrzymał, a ja musiałam schować kółka by pobiec po trawie. - Eevee! Fennekin! - krzyczałam.
- Veeee!- odpowiedziało mi coś z krzaków. Stamtąd wybiegł właśnie mój Fennekin i... Eevee? Był żółto-zielony z białymi akcentami, jego futro wyglądało jak igły i nie miał ogona. Złapałam mimo to je w ramiona i podziękowałam białemu pokemonowi. Wtedy nadbiegli ci dwaj chłopcy.
- Ach, zaopiekowaliśmy się twoimi pokemonami... Tylko że nie zastaliśmy Eevee'go, tak jak myślisz, a tego oto Jolteona. - wskazał palcem żółtozielonego pokemona. Byłam w szoku. Biały pokemon widocznie znów wyczuł moje myśli, bo odleciał, bo czym zjawił się z moją torbą z pokeballami i pokedexem. Nakierowałam pokedex na "eevee'go"
Jolteon, Pokemon elektryczny. Jolteon jest jedną z wyższych form Eevee, która wymaga użycia elektrycznego kamienia. Im bardziej nastroszona jest sierść na jego grzbiecie, tym silniejszy ładunek elektryczny potrafi wygenerować.
To się porobiło O.O Samozmieniający się Eevee? A może Eevee przez te eksperymenty sprzed lat potrafi zmieniać się i odmieniać w różne formy? Bo o ile pamiętam takie było pierwotne założenie eksperymentu. To by dopiero było ciekawe. Ale najlepsza była Shay zabawiająca się w lądujący samolot ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejne rozdziały faktycznie się szybko pojawią, bo ciekawi mnie co to za nadziani chłopcy przebierający nieprzytomne dziewczynki w falbaniaste piżamki ;)
Pozdrawiam,
Nath
To się przeliczyłem z tym horrorem xD. Ta Shayna musi być jakaś atrakcyjna skoro już trzech chłopców się czerwieni na jej widok, z Crisem jest coś podobnego raczej :p. Ale ten Eevee zastanawia mnie jak to się stało, że zmienił się w Jolteona, może to zwyczajne użycie kamienia na
OdpowiedzUsuńnim przez kogoś lub nie wiem, albo te eksperymenty dają się we znaki. Biorąc pod uwagę opcję z samo zmienianiem się ciekawe czy będzie mógł powracać do poprzedniej formy, albo z Jolteona zmieniać się w inne ewolucje. Ciekawe! :)